Camponotus herculeanus - dziennik

Z WikiMrówki
Camponotus herculeanus - dziennik
SYNONIM
Cherculeanus media.jpg
Robotnica media
Klasyfikacja taksonomiczna
Królestwo: Animalia
Klad: Euarthropoda
Klasa: Insecta
Rząd: Hymenoptera
Rodzina: Formicidae
Podrodzina: Formicinae
Plemię: Camponotini
Rodzaj: Camponotus
Gatunek:  C. herculeanus
Nazwa binominalna
Camponotus herculeanus
Linnaeus, 1758
Dane hodowlane
Trudność hodowli: 3/4*
Popularność hodowli: 2/4**
Okres rojenia:
* 1 - łatwy, 4 - b. trudny ** 1 - popularny, 4 - niemal nie do zdobycia


Wstęp

Opowiem Wam co-nieco o mojej hodowli C. herculeanus. Wpisy te będą myślę nawet trochę wartościowe, ponieważ kolonia jest wyprowadzana od zera, co się dość rzadko zdarza, a niektórym nawet nie wychodzi. Spotkałam się z opinią, że bez adopcji robotnic może mi się to nie udać, ewentualnie, że pierwsze mrówki pojawią się w bardzooo odległym terminie(nawet powyżej roku). Gdybym nie analizowała wyników nie tylko mojej królowej, ale także i swoich poczynań, pewnie doszłabym również i ja do takiego wniosku. Jak na razie stwierdzam, że nic bardziej mylnego. W moim przypadku za odwlekanie wyprowadzenia 1go potomstwa winna jestem ja sama - ale do tego jeszcze dojdę w miarę rozpisywania dziejów matki kolonii.

Jak do tego doszło?

Nie planowałam rozpoczęcia kolonii C. herculeanus. Starałam się w 2012 znaleźć w ogóle jakiekolwiek Camponotus, ponieważ wcześniej nie miałam szansy ich napotkać. I tak znalazłam u kresu mojego 5-letniego pobytu w Toruniu półmartwą królową C. fallax i kilka robotnic również tego gatunku. Aż tu nagle wyskakuje C. herculeanus w drodze wymiany za młodą kolonię T. caespitum od użytkownika antmanii. W ręce ww. użytkownika antmanii królowa trafiła 7go sierpnia 2012 na Hali Rysianka w Beskidzie Żywieckim - pięknie dziękuję :-o

Co o nich wiem i skąd?

Zanim królowa do mnie dotarła, w ciągu kilku najbliższych dni od dokonania wymiany zbierałam informacje nt. tego gatunku, taka mini kwerenda źródłowa ;)

No i oczywiście książki:

  • "Klucz do oznaczania mrówek leśnych" - Sławomir Mazur, 1995
  • " The ants of Poland with reference to the myrmecofauna of Europe" - Wojciech Czechowski, Alexander Radchenko, Wiesława Czechowska, Kari Vepsäläinen, 2012
  • "Klucze do oznaczania owadów Polski - ...- Mrówki -Formicidae" - Wojciech Czechowski, Alexander Radchenko, Wiesława Czechowska, cz. XXIV, z. 63, 2004
  • "The Ants (Hymenoptera, Formicidae) of Poland" - Wojciech Czechowski, Alexander Radchenko, Wiesława Czechowska, 2002

Przede wszystkim jednak próbowałam się dowiedzieć czegoś od hodowców na obu forach - oto wynik z antmanii, ponieważ tam padły odpowiedzi http://www.antmania.pl/forum/1/viewtopi ... =65&t=7526 W nawiązaniu do ostatniego dodam, że obecnie z karmówką nie mam kłopotów - udało mi się w końcu znaleźć sklep z żywymi robalami, które mrożę w zamrażarce.

Hodowla

31.08.2012

Dochodzi do wymiany mrówek - Tetramorium za C. herculeanus.

od 04.09.2012 do ok. początków lutego 2013

Królowa z jajami (zaraz po przybyciu)

Królowa dociera do mnie pocztą pancernie zapakowana w szklanej probówce. Zaskoczyła mnie jej wielkość - na prawdę to duże bydle. Miała ze sobą 12 jaj. Żeby jej później dodatkowo nie stresować zrobiłam jej od razu zdjęcie.

Z królową obchodziłam się jak z jajkiem. Odstawiona na bok poza obszar moich działań, stała nie niepokojona. Przed światłem chroniłam ją kawałkiem materiału, watą lub później czerwoną folią. Nie pamiętam czy ją dogrzewałam, ale początkowo chyba nie. Raz na jakiś tydzień dostawała mieszankę z miodu i żółtka jaja kurzego - za pierwszym razem podeszła i wcinała chętnie, później nie wykazywała już takiej chęci do jedzenia. Jaja powoli znikały, by pozostawić po sobie 3 larwy w okolicy grudnia. Larwy powolutku rosły. W styczniu były już dość sporawe. Niestety najpierw zniknęła 1, później 2, a na koniec ostatnia.. Nie mogłam dojść co było przyczyną. Gdzieś od końca listopada (może wcześniej) była dogrzewana. Jeść dostawała. Pomyślałam, że może być to winą "zegaru biologicznego" i potrzebą snu zimowego. Poszła więc na 3 tygodnie na strych.

od 10.02 do 26. 02.2013

Kilka dni po zimowaniu królowa ruszyła. Pomyślałam, że tym razem zapiszę zmiany:

  1. 10.02 - pojawia się pierwsze jajo
  2. 11.02 - z rana 2 jaja, ok. 23.00 6 jaj
  3. 14.02 - ok. 11 jaj
  4. 15.02 - 14 jaj
  5. 21.02 - ubyło do 9 jaj
  6. 22.02 - 4 jaja
  7. 23.02 - 3 jaja
  8. 24.02 - 1 jajo + 1 nadgryzione..
  9. 25.02 - 1 jajo
  10. 26.02 - 0 jaj..
Larwa tka kokon - 2018

Teraz co jest przyczyną? W tym czasie i tym razem królowa nie miała tak stałych warunków jak poprzednio. Królową spod grzejnika w pewnym momencie przeniosłam w nieco chłodniejsze miejsce, na biurko (niedaleko grzejnika). Gdy jaj zaczęło ubywać była już w nowym miejscu właśnie. Późniejsze przestawienie w cieplejsze i dodatkowe grzanie lampką nie zatrzymały pożerania przez królową potomstwa. Po zjedzeniu wszystkiego co miała, odwłok królowej był widocznie napchany. Kilka dni przed 26.02 dostała fragment mącznika i mieszankę miodu z białkiem jaja kurzego. Mącznik ją wystraszył dodatkowo.

Możliwe też, że królewnie nie spodobały się drgania od głośników komputerowych, które starałam się możliwie najlepiej wytłumić. Królową owinęłam dodatkowo w watę ("wyciszając" i przyciemniając rezydencję jej wysokości), pozostawiając niewielkie "okienko" zakryte czerwoną folią do wglądu (znam swoją ciekawość, w końcu bym watę odwinęła, żeby sprawdzić co słychać u wybrednej). I w tym stanie pozostała do początków marca. W międzyczasie pojawiło się chyba kilka jaj.

początek marca 2013

Wraz z początkiem marca wyjechałam i nie było mnie przy królewnie przez 2 tygodnie. Wyszło to królowej na zdrowie. Pojawił się spory pakiet jaj. Niestety królową czekała przeprowadzka.. i jazda pociągiem w sporym bagażu z gratami, która odbyła się 17.03. 2013. Królowa została wraz ze szklaną probówką zapakowana pancernie w dodatkową porcję waty, aluminium, folie bąbelkowe, na końcu przykryta poduszkami i kołdrą - przeżyła, probówka się nie roztrzaskała. I, o dziwo!, nie pożarła swojego potomstwa. Od tej pory już tylko z górki.

17.03 - 5.04.2013

Królowa

W tym czasie do królowej nie zaglądałam często. Podrzucam jej 1-2 razy na tydzień nową dawkę pokarmu, na którą od biedy składają się woda z niedużą ilością cukru i najbardziej "ciapkie" fragmenty dużych larw mącznika. Raz widziałam żeby cokolwiek z tego ruszyła. Mączników już się nie boi, tak jak za pierwszym razem. Królowa ma bardzo dobry zmysł 'powonienia' i gdy wyczuwała jedzenie od razu maszerowała w jego kierunku, także sądzę z jej 'olewczego' zachowania, że nie potrzebuje odnawiać zapasów. Mimo wszystko i tak będę kontynuować ten proceder ;) Władczyni odchowała zaskakującą liczbę larw. Probówka znajduje się raczej w ciepłym miejscu. Większość czasu panuje tam temperatura pokojowa (ok. 20 *C), przez kilka godzin dogrzewam lampką 40 W całą ferajnę mrówek wraz z nią. Na pewno znajduje się z daleka od wstrząsów i drgań. Jak na razie nie planuję zmieniać jej warunków.

6.04.2013

Czerwona folia nie pozwala zliczyć larw dokładnie, szacuję ich liczbę na ok. 10 :!: Królowa dalej ma pękaty odwłok.

8.04.2013

Pojawił się wczoraj pierwszy kokon! Jeszcze przeświecający, no ale jest! :)

14.04.2013

Robotnice (6 rok)

Udało mi się trochę policzyć całą zgraję, przedstawia się to bardzo ładnie: królowa 9-11 larw (od małych po b.duże) 3-4 jaja 2 poczwarki druga poczwarka mogła pojawić się już wczoraj

Swoją drogą, nie mogę się doczekać pierwszych robotnic ;)

16.04.2013

Od wczoraj są już 3 poczwarki. Doliczyłam się 11 larw i 7 jaj, więc nic nie zginęło od 2 dni. Cieszy mnie to bardzo ;)

21.04.2013

4 poczwarki, ok. 17 jaj i kilka dużych larw. Jednak coś użarła w końcu :| Ale i tak nie jest źle

23.04.2013

Na dziś jest 5 poczwarek (a przynajmniej kokonów), z 7-9 larw właśnie i trochę jaj, częściowo zawalonych resztą zgrai.

28.04.2013

Fanfary po raz drugi proszszę.. Jest pierwsza robotnica! Od razu dostały porcję jedzenia (mącznik i roztwór wody z miodem i taką moją suchą, zmieloną mieszanką), chociaż nie widzę, żeby się którakolwiek nim interesowała. Zdjęłam watową otulinę i zamieniłam ją po całości w niezbyt grubą czerwoną folię od bindowania. Machałam ręką dookoła probówki, królowa ani robotnica nie reagowały, także będzie dobra. Przez grubszą i ciemniejszą ledwie było co widać, nie mówiąc o tym, że trzeba było ją w kilku miejscach "łamać" żeby w ogóle przylegała jakoś do probówki. Jak się uda to może wstawię jakieś fotki jutro.

05.05.2013

Tan tara dan! na światło dzienne wyjrzała wczoraj druga robotnica. pierwsza początkowo nie była przekonana do miodu czy mącznika. parę dni i widzę, że się przekonały - i tak ma być

08.05

I jest już 3-cia robotnica. o dziwo nawet nie spostrzegłam kiedy kokon "dojrzał". Czas powoli myśleć nad wybiegiem i chyba nawet nowym lokum.

10.05.2013

Jest 4ta robotnica :D zaskakująco szybko się wybarwiają poczwarki w kokonach. Jak u Lasius czy Formica na ogół trwa to kilka dni do tygodnia, tak tutaj 1 dnia poczwarka zaczyna ciemnieć, a następnego już robotnica lata po probówce. Robotnice tarmosiły ostatnio watę, że się zastanawiać zaczęłam, czy nie są w stanie się przez nią przekopać czasem. O czymś to świadczy, dlatego też wczoraj dostały duże kawałki mącznika - o dziwo dziś patrzę, a tu po mączniku sama chitynka została. W nagrodę dostały kolejnego sporego pociachanego mącznika. Cieszę się, że wcinają go aż miło i nie będzie z tym problemów. Brakuje mi dla nich czegoś w rodzaju wybiegu, wypadałoby coś już tutaj podpiąć. Może uda mi się w końcu pchnąć F. cinerea dalej w świat tak jak planowałam, to się zwolni mały Curtusowy kompakt na Campo.

Z potomstwa pozostało jeszcze 6 poczwarek (w tym z 1-3 świeże), 6 dużych larw i spory pakiet jaj (około kilkanaście - 20) i być może trochę miniaturowych larw. Całkiem nieźle jak na Camponotus?

14.05.2013

i dziś pojawiła się 5ta robotnica :) Zdaje się, że ma minimalnie większy łepek niż pozostałe, ale może to złudzenie jej jasnym ubarwieniem tułowia i ciemną głową.

3.06.2013

dawno nie bazgroliłam. Robotnic jest już 10, probówkę przy 7 sztukach przeniosłam do formikarium Temnothorax cf. crassispius z racji braku żadnej wolnej mini areny. Co to się nie wyrabiało. Temnothorax wylęgły dziesiątkami na arenę i zwiedzały każdy zakątek nowego terenu, łącznie z wnętrzem długiej probówki. Kilka zapuściło się aż do komory z królową i potomstwem. Większość skończyła na wygnaniu przez rozeźloną strażniczkę wejścia do probówki, jedna na moich oczach napotkała sama królową. Sekundę później skończyła w żuwaczkach i w kilku częściach na podłodze..

Obecnie maluchy już nie stręczą sąsiadów. Wydaje mi się, że może było przez chwilę nawet odwrotnie i coś próbowało rozbroić niewielkie wejście do korkowego gniazda Temnothorax. Camponotus zabunkorwała swoje wejście odpadkami; kawałek za wejściem zawsze stróżuje jedna z robotnic. Pojedyncza robotnica często pojawia się na najwyższej półeczce na pokarm w formikarium. Generalnie Camponotus przegania robotnice Temnothorax przy spotkaniu, niestety robi to dość nieporadnie i gubi z rozpędu w amoku małe złodziejki w pół drogi za sobą. Raz widziałam przy porze karmienia atak Camponotus na robotnicę Temnothorax. Myślałam, że robotnica została zabita w jedną chwilę w śmiercionośnych żuwaczkach większej kuzynki. Okazało się jednak inaczej. Robotnica udała martwą (? - w każdym bądź razie znieruchomiała jakby była zabita), została odrzucona z żuwaczek na ziemię i po chwili pierzchła gdzie popadnie cała i zdrowa.

Na stan obecny kolonia dobrze się podkarmiła, odwłoki są nieźle pękate. Dostały dużo robali mącznika i 2 spore części miodu (2x tyle co ok.40-50 robotnicowa kolonia F. rufibarbis). Jedną z części mącznika zaciągnęły sobie do wnętrza probówki i tam ją skubią. Królowa pilnuje 1 poczwarki, 1 sporej larwy, pakietu kilkunastu małych larw i kilku (na oko do 10) sztuk jaj. Jak dla mnie sytuacja jest zadowalająca.

28.07.2013

Kolonia od około miesiąca popadła w stagnację, co jest jak dla mnie naturalną koleją rzeczy (po pół roku wzmożonej aktywności) - jednak mimo wszystko ich nie zimuję. Królowa i robotnice (sztuk 11) od początku tego okresu się spasły niemiłosiernie. Mrówki na arence nie pojawiają się, nie wychodzą też po pokarm (z racji oczywistych), zabunkrowały jedynie wyjście do probówki i siedzą niemal nie zmieniając pozycji w gnieździe. Mrówki pilnują potomstwa w postaci ok nastu - 20 średniomałych larw i całej jednej dużej - wielkościowo niezmienne od początku tego okresu. Wydaje się, że mrówkom już światło nijak nie robi - mogę je fotografować z fleszem (co ciężko się udaje z zapaćkanym szkłem) i nie widać oznak paniki.

14.10.2013

Od ostatniego posta minęło wiele czasu, za co przepraszam, ale też nie było o czym pisać. Zaraz po wylęgnięciu się ostatniej robotnicy, mrówki popadły w stagnację. Trwa ona do tej pory. W tym czasie odwłoki mrówek zdążyły się pokurczyć i jedna robotnica (słownie sztuk jeden!) udała się w końcu na poszukiwania pokarmu. Znaleźć znalazła, gorzej, że nie przerwało to impasu - mrówki dalej czekają na zimę. Myślałam, że przeczekam i sprawdzę, czy wyjdą z niej bez sztucznej pomocy i ochłodzenia. Chyba jednak sobie daruję ten eksperyment i będę żyć dalej w błogiej nieświadomości.

Myślę, że z dniem jutrzejszym wstawię je do lodówki, z czego na pewno nie ucieszyłby się współlokator -gdyby o tym wiedział ;).

3.10.2013

"Dzień jutrzejszy" przesunął się o niemal miesiąc. Mrówki nie zmieniły swojego postępowania, poza tym, że się najadły i ruszyły podane bezpośrednio do probówki kawałki mącznika. Z dniem dzisiejszym lądują na balkonie, a pod koniec dnia wędrują do lodówki za siedzącą tam od 2 tyg. kolonią F. rufibarbis. Najwyraźniej larwy nie wyjdą ze stagnacji bez zmiany w temperaturze. Potrzymam je może z 3 tygodnie.

Stagnacja do dziś trwała od około 4 m-cy.

16.01.2014

Wiadomo jak to Camponotus ma w zwyczaju powoli kolonia się rozwija. W końcu uznałam, że ta stagnacja będzie trwać chyba wiecznie. Kolonia przeszła 2 tyg. zimowanie i od razu ruszyła z kopyta, przeniosłam ją też do nowego gniazda korkowego ulokowanego w nieco przerobionym Curtusowym małym kompakcie.

Niedługo po przejściu zimowania pojawiły się chyba nieco większe niż wcześniej larwy i ok. tygodnia później były już kokony. Zaraz po powrocie ze świąt pojawiła się pierwsza robotnica, a po kilku dniach następne jej siostry. Próbowałam je zliczyć i wychodzi mi ich gdzieś koło 20-21 + królowa, także bilans naprawdę ładny, a w kolejce czekają kolejne kokony, duże larwy i całe zastępy pomniejszego potomstwa (w tym jaj). Kolonia ma duży apetyt i dalej pałaszują mączniki i miód w najlepsze.

Ciągle się jeszcze zastanawiam, czy je zostawić i sprzedać. W takim tempie jeszcze trochę mrówek przybędzie i kompakt będzie za mały!

[youtube]XrMIUQz0lNg[/youtube] A to proszę państwa film ,który dawno temu wrzuciłam - 3 list. 2013 (kiedy to wstawiałam mrówki do lodówki, co wyczytacie w poście wyżej), i zapomniałam umieścić tu. Takie na szybko porównanie wielkości do innych gatunków

25.02.2013

W końcu poskładałam film :P stan na 25. stycznia (równe m-c temu) http://www.youtube.com/watch?v=PDevU1qbpRk

28.08.2014

09.08.2014

Odkryję Amerykę w konserwie, jak powiem, że dawno tu nie zaglądałam. Mimo wszystko nie było o czym pisać.

Jak pisałam ostatnio, kolonia w 2. połowie stycznia nabrała prędkości, wszystkie kokony opróżniono i przybyło naście mrówek. Pisałam, że w takim tempie bardzo szybko wyrosną z kompaktu.. Jakże się myliłam!

Po pojawieniu się wszystkich robotnic, królowa złożyła pokaźny pakiet jaj, które szybko przeistoczyły się w małe larwki. I, żeby się długo nimi nacieszyć, kolonia popadła w kolejną stagnację (po ok. 2-3 tyg od ostatniej nowej robotnicy). Ze stagnacji kolonia wyszła.. 2 tyg. temu, z przyczyn zupełnie mi nieznanych. Nie miały na to wpływu dostawy jedzenia, ani też temperatura, która jest raczej stała i dość wysoka (obecnie ok 25-27*C). Stagnacja zatem trwała.. równe 6 miesięcy. Wahałam się w tym czasie czy jednak nie zafundować im kolejnej krótkiej zimy, jednak podjęłam się eksperymentu i chyba dobrze się stało :)

Co najdziwniejsze, kolonia wyszła ze stanu takowego w tym samym czasie co Leptothorax acervorum (u których również sprawdzałam, czy dadzą radę bez zimowania), które nie odbyły zimowania w swojej karierze w ogóle i stagnowały od prawie października (pomijając 2 małe robotnice po drodze po przeprowadzce do nowego lokum).

Obecnie kolonia liczy sobie tę samą liczbę robotnic co w ostatnim poście. Stagnację przerwało pojawienie się ogromnej larwy (możliwe, że gdzieś ją chomikowały przed moim wzrokiem wcześniej), która w ok. tydzień przeszła w tryb poczwarki. Wkrótce po jej pojawieniu ruszyła reszta potomstwa, co zaowocowało ok. 8 średnimi kokonami, 2 dużymi i masą większych i mniejszych larw.

10.08.2013

Niecodzienna codzienność pojawiła się w tym dzienniku (pewnie jednorazowo). A sprawa jest taka, że mrówki otworzyły jeden z większych kokonów i na świat wyjrzała.. no właśnie, dobre pytanie.. chyba-media. Pojawiła się rano i już śmiga w gnieździe (śmiga to chyba złe określenie; raczej podryguje stojąc).

11.08.2014

Dziś już jest ciemna; nie tak jak reszta, ale szybko jej to idzie. Po pracy natrafiłam akurat na moment składania jaj przez królową :)

7.09.2014

Od ostatniego czasu doszło kilka robotnic, w tym minimum 2 media, ze 2-3 minorki i.. albo duża media, albo major? Nie mam porównania, więc proszę zerknijcie na fotkę niżej (stoi na ściance komory, u dołu zdjęcia). W każdym bądź razie jej łebek dorównuje rozmiarom głowy królowej, jest trochę dłuższy i zdecydowanie bardziej masywniejszy niż u wcześniejszych media.

Mrówki szybko ruszyły z tym co walało im się pod nogami. Na zdjęciu widzicie niemal całe potomstwo znajdujące się w gnieździe. Jest tam sporo kokonów różnych rozmiarów (w tym jeden kolejny bardzo duży) zaledwie kilka małych larw i kolejna partia jaj. Co mnie najbardziej zaciekawiło to to, że początkowo jaja królowej były w kolorach od ecru do żółtawego, a obecnie są śnieżno białe. Jestem ciekawa od czego to zależy (z luźnych obserwacji - u Leptothorax i Temnothorax żółtawe larwy są w stanie 'uśpienia', czasem też przeznaczone do anihilacji).

Robotnic jest już ok. 32 - 34 i, rzecz jasna, dochodzi do tego królowa. Mrówki dalej pałaszują z apetytem wszelkie podane mączniki i nie zauważyłam u nich żadnej, mitycznej niemal, niechęci do robali, więc jest dobrze :) Ze złych wieści - ubyła jedna stara nantic. Leżała przez kilka dni w gnieździe z podkurczonymi nogami, aż w końcu ją rozkawałkowały.

Kolonia powoli zaczyna nadgryzać korek i drążyć niewielkie dziury to tu to tam. W największej komorze urządziły sobie korkowo-ziemno-resztkowy śmietnik, jednak na szczęście nie powoduje on większych zmartwień (np. pleśnie, nieproszeni goście).

14.03.2015

Od ostatniego postu niewiele się zmieniało przez dłuższy czas. Mrówki wpadły w stagnację z całym walającym się pod nogami inwentarzem i nie robiły kompletnie nic poza niemrawym siedzeniem.

Gdzieś w styczniu 2015 przeszły miesięczne zimowanie, po czym ruszyły z kopyta. Inwentarz zaczyna szybko rosnąć - po ponad tygodniu od wyjęcia z lodówki ze średnich larw zrobiły się albo ogromne larwy, albo nieduże poczwarki. Pojawił się też zestaw jaj. Największe robotnice robią za beczki.. no chyba, że jest niedługo po karmieniu - wtedy wszystkie są beczkami ;)

Mrówki zaczęły demolować korkowy wkład. Zrobiły sobie 2 małe komory i jakieś niewidoczne korytarze (korek ma ok 12 na 10 cm długości i wydawać by się mogło, że nie ma na tego typu zjawiska miejsca). Komorę ze śmieciami (największą) opróżniły do cna (przypuszczam, że zrobiło się zbyt wilgotno, gdy im przypadkowo przelałam gniazdo), stąd też na arenie, na środku, jest pobojowisko ze zmielonego korka i innych śmieci.

2015 - 2017

Wkrótce po tym jak kolonia rozrosła się do ok. 100-200 osobników (dokładnej liczby nie pamiętam), kolonia została przeniesiona do gniazda korkowego wielkości ok. 22x15x3cm. Gniazdo miało kilka wydrążonych przeze mnie komór, z których mrówki używały tylko największej zaraz przy wejściu do gniazda.

Początkowo formikarium leżało na większej szybie i było niskie, a arena była wyłożona piaskiem kamykami i udekorowana drewnem z mchami. Mrówki chętnie na nią wychodziły - przez tydzień. Później na arenie się nie pokazywały. Dlatego też dość szybko zmieniłam wystrój areny na drewno, patyki i świerkowe igły (po bożonarodzeniowej choince). Mrówki zaczęły przebywać na takiej arenie zdecydowanie częściej, wręcz zawsze było ich na niej kilka. Problemem był jedynie zapach usychających świerkowych igieł, jednak dość szybko się ulotnił z formikarium.

Po upływie około 3-6 m-cy mrówki wydrążyły sobie w gnieździe nowe komory, w których w całości zniknęły. Od tej pory przez następne 3 lata nie miałam żadnej możliwości podglądu w życie gniazda. Nie miałam pojęcia ile ich jest, czy przechodzą stagnację i czy wszystko z nimi w porządku. Mrówki zwykle jadły miód dość chętnie i raczej nie stroniły od mączników, których ilość raczej ograniczałam (kolonie C. herculeanus potrafią być bardzo liczne, a ja nie mam na tyle miejsca). Dostawały także od czasu do czasu paprykę, jabłka czy sok pomidorowy, z których chętnie korzystały.

2018

Na początku 2018 roku zauważyłam zmniejszoną aktywność mrówek - nie wychodziły tak często po pokarm, mączników i innych dodatków do jedzenia raczej unikały. Na arenie pojawiły się też trupy robotnic, których dotąd w ogóle nie widziałam. Pomyślałam wtedy, że być może mrówki chorują, królowa padła lub niewielki chrząszcz, który się zalęgł w formikarium i żył chyba tylko o powietrzu i drewnie być może ma negatywny wpływ na kolonię.

Od tego momentu chodził mi po głowie plan zmiany gniazda na takie, w którym będę w stanie ocenić, co się dzieje w gnieździe i w razie co przeciwdziałać.

07.2018 - nowe gniazdo, nowe one

Pewnego dnia dość raptownie stwierdziłam, że zrobię jakieś gniazdo z tego, co mam pod ręką - tj. gipsu i antyramek. Wystarczyło kupić tylko odpowiednio duży pojemnik do wylania go. Mrówki najpierw zmusiłam do przeprowadzki do pustego (tj. bez gniazda) kompaktu wypełnionego patykami. Pierwszą czynnością było wybranie zawartości areny, by mrówki nie miały gdzie uciekać. W ten sposób odkryłam dość spory cmentarz pod jednym z badyli. Nie było tam zwłok królowej, więc byłam dobrej myśli.

Początkowo mrówki nie chciały opuszczać powoli rozbieranego korkowego gniazda. Trącanie patykiem najwyraźniej nie było zbyt przekonujące. W końcu jednak, po upływie ok. 2 h udało mi się rozebrać gniazdo na tyle by dostać się do królowej i jej orszaku. Dźganie patykiem zniesmaczyło ją na tyle, by jej łaskawość chciała ruszyć kuper i zacząć marsz ku kompaktowi z patykami, w którym siedziało już trochę mrówek z wyniesionymi larwami. Gdy tylko królowa znalazła się w środku, mogłam ostatecznie i bez ceregieli przegnać resztę.

Liczbowo kolonia wyglądała dość podobnie do tego, co działo się przed wprowadzeniem się do korka. Jest to zapewne efekt ograniczania białka, które najwyraźniej limitowałam zbyt bardzo. Ciężko było jednak ocenić zapotrzebowanie, gdy nie można było zobaczyć, co się dzieje w gnieździe. Robotnice okazały się jednak dość tłuste, a potomstwo zdecydowanie liczniejsze niż przewidywałam.

Po rozebraniu gniazda korkowego okazało się, że komory były niemal na całej szerokości gniazda i sięgały niemalże szybek (zawsze zostawiały odstęp 1-2mm korka). Komory nie były zbyt wielkie i układem przypominały raczej ser z dziurami - tj. komory raczej nie były łączone korytarzami, za to przylegały do siebie na przemian. Większość potomstwa znajdowało się jednak w gipsowym klocku u dołu gniazda, który pierwotnie służył za nawadnianie w połączeniu z rurką (wkrótce się jednak do niego wgryzły i zaprzestałam nawadniania tego gniazda). O dziwo, gipsowa kostka była wilgotna, co oznacza, że mrówki nawadniały ją same.

Gniazdo powstawało kilka dni i ma komory oddające wygląd tych z korkowego gniazda z atrakcją w postaci widoku na przestrzał. Starałam się wykorzystać maksimum dostępnej między antyramkami przestrzeni, by mrówki nie miały możliwości się wkopać w gips i skryć. Kilka komór pozostawiłam niepołączonych z resztą, a pozostałe oddzieliłam korkiem na sektory.

W kompakcie spędziły kilka dni, w których to gniazdo gipsowe było wykańczane (oczyszczane, zdobione, malowane i wysuszone). Gdy nadszedł dzień przeprowadzki, wstawiłam kompakt z patykami do formikarium i zaczęłam wyjmować patyk po patyku aż w końcu nie zostało praktycznie nic. W między czasie robotnice, które zdołały uciec wkładałam do nowego gniazda przy pomocy waty. Miały robić za zwiad i oswoić się z nowym gniazdem, co zwykle przyspiesza proces przeprowadzki (najszybszą metodą przenosin jaką znam jest jednak wrzucenie królowej do gniazda, czego bałam się zrobić by jej nie skrzywdzić... i nie zostać pożartą). Całość trwała blisko tyle, co przeprowadzka mrówek z korka do kompaktu (ok. 3h). W wyniku przeprowadzki straciłam ok. 20 robotnic - część zdołała uciec, część została przypadkowo zgnieciona podczas rozbierania korkowego gniazda.

Tak jak przypuszczałam, mrówki dość szybko wprowadziły się do suchego gipsowego gniazda jak już część do niego przywykła. Już po 2 kolejnych godzinach 2/3 mrówek siedziało w środku wraz z potomstwem, którego było niemal drugie tyle. Reszta aktywnie zwiedzała lub koczowała na arenie. Obecnie podobna ilość zwykle na niej przebywa.

Arenę następnie wyłożyłam startą korą z gipsem i piaskiem licząc na to, że być może będą po tym chodzić (nie - zwykle nie chodzą). Doszło do tego kilka patyków, po których mrówki wyłącznie chodzą. Po 1-2 tygodniach na arenę dorzuciłam również kawałki kory (które zakupiłam w sklepie zoologicznym) oraz fragment badyla znalezionego w parku by miały więcej powierzchni do patrolowania. Na arenie znajduje się także probówka z której mogą czerpać wodę (gniazdo nie ma żadnego systemu nawadniania).

Mrówki dalej nie reagują z takim entuzjazmem na pokarm, jak to drzewiej bywało. Jest jednak sporo larw i poczwarek, myślę więc myślę, że szybko nadrobią kilkuletnie braki.